Komiksy zauroczyły mnie, gdy miałam 10 lat i od tamtego czasu, hobby to mnie prześladuje, to opuszcza - tak już chyba zawsze zostanie. Gdy zaczynałam zbierać komiksy, w Polsce nie było wielkiego wyboru pod tym względem, a i możliwość zakupu wydań zagranicznych, była bardzo ograniczona. Dzisiaj wydaje się to nieprawdopodobne dla nastolatków, bo przecież losy ulubionych bohaterów można śledzić nabywając komiksy w internecie, w sklepach polskich lub ściągając je z zagranicy, ewentualnie, czytać wersje elektroniczne. Jako początkująca fanka komiksów, mając limitowany dostęp do wydań oryginalnych, byłam zdana na to, co zaserwował mi ulubiony na tamte czasy wydawca - Tm-Semic, a że komiksów o Daredevilu nie wydawali regularnie, tak jak X-Men czy Batmana, o "Diabełku" wiedziałam niewiele, znając tę postać jedynie z epizodów (Elektra, Mega Marvel, etc.). Po latach wydawnictwo Mandragora zdecydowało się wypuścić komiks-cegłę, będącą zbiorem pierwszych amerykańskich zeszytów o Daredevilu. Akurat w roku 2006 moją pasją były komiksy europejskie, nie amerykańskie, których większości pozbyłam się lata wstecz, toteż historyjki o nieznanym mi herosie, i to w dodatku w czerni i bieli, nie wzbudziły mojego entuzjazmu. Dzisiaj, jakiś impuls kazał mi się zainteresować tą postacią i, powiedzmy szczerze, przy okazji studiowania serii komiksów Marvel od Hachette, pozaglądać do korzeni.
Polskiego Essential'a nabyłam korzystnie- nie kosztował mnie nawet 20 zł. To ogromny plus ( dodatni !), szczególnie gdy się ma w planach na najbliższe miesiące zakupy kolejnych komiksów. Nabywając tę pozycję nie miałam złudzeń i byłam świadoma, że lektura nie będzie należała do łatwych. Komiksy z lat 1960-tych to głównie produkty dla dzieci, nie mamy tam przekleństw, seksu, brutalnej przemocy, wszystkiego co tak naprawdę jest częścią współczesnych komiksów, będących w zasadzie lekturą dla dorosłych. Tamte stare komiksy były tworzone z myślą o dzieciach, ale dzieci zaczęły dorastać, i w latach 80-tych, ci sami chłopcy, którzy zaczytywali się opowiastkami o Pająku w 1965 roku, mieli zupełnie inne zapotrzebowanie na fabułę 20 lat później. Z dzieciaków zrobili się dorośli ludzie z problemami dorosłych, o których trzeba pisać także w komiksach, aby zatrzymać publiczność.
Na razie zapoznałam się z pierwszymi 11 zeszytami zgromadzonymi w polskim wydaniu Essential Daredevil Tom 1 z Mandragory i ze zdumieniem stwierdzam, że jest to podróż do krainy dzieciństwa, gdzie przestępcami są najzwyklejsi ludzie, często pyszałkowaci, ze zwykłymi słabostkami, popełniający całkiem przyziemne przestępstwa, jak ustawianie walk bokserskich, oszustwa podatkowe czy kradzieże. Jedynie domieszka przedziwnych strojów i " nabytych " umiejętności ekstra robi z nich "plugawych arcyłotrów". Historyjki są niewinne, nie ma tam bluzgów (hę, na razie jestem na 11 rozdziale), prostytucji, narkotyków - nie ma nawet mowy o umieraniu.
Essential nie jest łatwy dla dorosłego czytelnika przyzwyczajonego do ciętych dialogów i zwrotów akcji, gdyż komiksy tam zaprezentowane pochodzą z zamierzchłych czasów, gdy tworzyło się je z myślą o dzieciakach. Jeżeli chcesz przeczytać te komiksy i nie zanudzić się na śmierć, musisz wiedzieć po co czytasz. Jeżeli masz skończone 15 lat, to Twoim celem prawdopodobnie nie jest dobra zabawa. Essential Daredevil tom 1 czytasz dla poznania. Poznania głównego bohatera, poznania jego wrogów, strojów, sposobu narracji, historii przygód.
Ja z takim zamiarem poznawczo-ciekawskim sięgnęłam po tę cegłę i nie zawiodłam się. Daredevil to idealny superbohater bez skazy, co dorosłych czytelników może oczywiście denerwować, z wiadomych powodów. Archaiczny sposób narracji rozbawił mnie, podobnie jak wymyślne przebrania opryszków, którzy co kadr tryskają groteskowym zarozumialstwem.
Jak dotąd, moim ulubionym antagonistą jest Matador (Daredevil nr 5) - czytając rozdział z jego udziałem roześmiałam się nie raz, nie dwa razy.
Matador zrezygnował ze spluwy i innych współcześniejszych rodzajów broni na rzecz koca (mulety), którym skutecznie obezwładnia swoich przeciwników. Tak oto, rzucając muletą, skutecznie uziemia naszego Daredevila, który w ułamku sekundy analizuje swoje położenie i dochodzi do oczywistego wniosku, że nie jest w stanie się wygrzebać się spod płachty.
Matador korzysta z chwili, by okładać swego wroga pięściami i jakby tego było mało, daje wyraz swojej bezwzględności informując ofiarę, jak perwersyjną przyjemnością jest móc go poniżyć, a na odchodnym zapowiada Śmiałkowi koniec kariery.
Matador nie spoczywa na laurach. Właśnie szykuje się do popełnienia arcyzuchwałego przestępstwa, którym jest obrabowanie fabryki alarmów antywłamaniowych.
Obezwładniając strażnika, korzysta ze swej niezawodnej broni:
Pełen hiszpańskiego temperamentu Matador nie marnuje chwili, żeby dokładnie poinformować wszystkim o tym co robi i popysznić niezwykłymi umiejętnościami.....
Od umiejętności Matadora, jeszcze bardziej niezwykłe są motywy jego działania ...(tu naprawdę nie mogłam wytrzymać ze śmiechu) ....
...i Matadorowi wcale nie przeszkadza, że jego skradzionych skarbów będą strzegły alarmy antywłamaniowe, które wykrada pokonując zabezpieczenia antywłamaniowe ich strzegące, prawdopodobnie te same, które są przedmiotem kradzieży (prawdziwy mętlik). Takie drobiazgi oczywiście nie mają znaczenia - ważne, że jest łotr, stanowi zagrożenie i należy go wyeliminować :).
W ten oto sposób Matador stał się moim ulubieńcem tego wydania (czy go jeszcze spotkamy ? - tego nie wiem, bo jak już napisałam, serii o Daredevilu nigdy nie śledziłam).
Inna ciekawa postać to Sowa, człowiek o niewiadomym nazwisku ale klarownie sportretowanym profilu przestępczym - "najbezwzględniejszy finansowiec wszechczasów", osoba plugawa, o mrożącym krew w żyłach spojrzeniu.
Już sam fakt, że jest "finansowcem" nie wróży nic dobrego ;) Pan Sowa finansowymi machlojkami dorobił się fortuny, a teraz ma zamiar poszerzyć swoje spektrum działalności, "robiąc karierę w zbrodni". Oczywiście jest podły i bezwzględny i nie ma z tym żadnych problemów ..... . W zdobyciu majątku pomógł mu jeden kreatywny księgowy .....
....za którego drogocenne usługi Pan Sowa odwdzięcza się po swojemu ....
I gdyby nie fakt, że jakimś cudem pan Sowa posiadł umiejętność latania, można by go zaliczyć do grona zwyczajnych adwersarzy-biznesmenów, jacy są stałym elementem opowiastek o superbohaterach (a tacy są zazwyczaj najniebezpieczniejsi, dysponujący najniebezpieczniejszą bronią - pieniędzmi).
Pan Sowa szybko do teamu skrzykuje sobie pomagierów , Goryla Horgona- prostego osiłka o fizjonomii małpy i Sama Simmsa - biegłego we władaniu bronią :
W jednym z rozdziałów spotykamy starego dobrego znajomego - Electro ;). Dowiadujemy się o tym, jak Electro stał się tym, kim jest, zanim przestał być przeciętnym elektrykiem.......
Należy pamiętać, że nie wszyscy złoczyńcy chcą od razu przejąć kontrolę nad światem, czasem to jest ewolucja z łotra w arcyłotra ......
...a także sprytnie unieruchomić przeciwnika tym co pod ręką .....
Mimo że komiks stary, to niekiedy można przeczytać jakąś zabawną kwestię ...
Lub nawet dwie ...Wrogowie to głównie przeciętni, zwykli ludzie, pałający nieprzeciętną żądzą posiadania lub władzy, tylko poprzebierani w dziwaczne stroje... a superbohater to po prostu zwykły człowiek, który stawia czoła niegodziwościom wyrządzanym przez tych zwyczajnych opryszków. Odrobina niezwykłych mocy jest dla okrasy i rozbudzenia wyobraźni, spowicia przeciętnych przestępstw, jakie popełniane są na co dzień w realnym świecie aurą niesamowitości i fantazji.
Dla kogo jest ten komiks ?
Dla fanów komiksów, dla fanów postaci Daredevila, dla ciekawskich, dla kolekcjonerów i pasjonatów ....dla każdego, kto zdaje sobie sprawę, że komiks jest żywy i ewoluuje. To dzieciństwo utracone, świat, w którym duzi się czują nieswojo, zakażeni bakteriami dorosłości.
Wszystkie skany pochodzą ze zbiorczego, polskiego wydania pierwszych komiksów o Daredevil'u, Essential Daredevil, tom 1, wydanego przez wydawnictwo Mandragora w 2006 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz