Scott Summers czyli Cyclops, lider i jeden z członków pierwszego ugrupowania mutantów, bo o nim tu mowa, to jedna z najbardziej jałowych osobistości, z jakimi miałam styczność w komiksowym świecie. Takie wrażenie odniosłam, gdy pierwszy raz spotkałam się z mutantami na początku lat 1990-tych i ze zdziwieniem odkryłam niedawno, gdy po latach ponownie sięgnęłam po kolejne tomy nowszych komiksów X-Men., że u Summersa nic pod tym względem się nie zmieniło.
Przynudza, smęci, ciągle poważny, jakby wiecznie nadąsany, patetyczny, a jeżeli ma już lepszą chwilę, to nawet nie cieszy jego błogi uśmiech. Nawet nie wiadomo czy jest przystojny, bo do tej pory scenarzyści nie wymyślili żadnej sztuczki, żeby zrzucił te okropne okulary (a czemu mu nie sprawić specjalnych szkieł kontaktowych ? dla Beasta to pewnie pestka.). Może z nim już tak to jest - ciężar obowiązków nie pozwala na wyjście poza ramy nijakości, w jakiej Cyclops zdaje się siedzieć od niepamiętnych czasów.
Jakie ma moce ? Nic specjalnego, takie rzeczy robi nawet Superman - ot strzela sobie promieniami z oczu i rozwala co stoi mu na drodze, z tą jednak różnicą, że Superman ma jeszcze kilka innych asów w rękawie, a Scotty wiecznie musi liczyć na pomoc mentalną profesora Xaviera, Jean Grey czy Emmy Frost. Praca zespołowa - jasne.
Summers jest urodzonym liderem - dowodzi, poucza, moralizuje. Taka już rola lidera, jednak w ustach Scotta wszystkie jego nauki denerwowały nawet mnie. Ileż można czytać "tego" :
Kwestie Scotta nt. misji dziejowej mutantów ...ehhh.... - dlaczego te tak przecież oklepane zdania, powodują prądy niechęci ?
Wolverine zawsze się ścinał z Cyclopsem i nie znosił jego pouczeń. Zabawna scenka, która się rozegrała już po wydarzeniach The Phoenix Saga. Nagle, w środku walki, Storm - ówczesna przywódczyni grupy podchodzi od Logana i prosi, by ten schował swoje pazury.
(The Uncanny X-Men 142, 1981 ) |
(The Uncanny X-Men 142, 1981 ) |
Dlaczego u Summersa to tak denerwuje i zniechęca ? Zaczepny Wolverine już nie raz wygarnął Cyclopsowi to i owo w tym temacie, jak tutaj......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz