Moja ulubiona scena z tego albumu to właśnie Joker opuszczający Arkham - niczym Drakula wynurzający sie z cieni swojego zamczyska. Stąpa pewnym, swobodnym krokiem, jakby mówił "Idę po Was". Zielonowłosy wychodzi jak niepokorny książę, jak długo upokarzany władca - wychodzi główną bramą, nie uciaka helikopterem ani nie wymyka się świeżo wykopanym tunelem.
To naprawdę świetne zobrazowanie postaci i zapowiedź tego, co się będzie działo.
Joker wychodzi z Arkham - nadchodzi ....i mimo uśmiechu jest bardzo zły.. |
Niestety reszta komiksu jest mniej finezyjna. Autorzy zabrali się za postać Jokera od kuchni, rozbijając tym samym obecny w głowach czytelników "romantyczny obraz" szaleńca, gdzie niektóre rzeczy pozostają niedopowiedziane, niedorysowane. Joker pod mikroskopem - widzimy, że dalej mu do utartej jokerowatości, a bliżej do zwykłego amerykańskiego bandziora, który liczy, kalkuluje, pamięta, kieruje się rozumem i oczywiście morduje. Przebłyski szaleństwa w dobrze znanym wydaniu się oczywiście pojawiają, jak np. w tej, mrożącej krew w żyłach scenie :
Ale to za mało, żebyśmy mogli mówić o tym samym Jokerze. Joker znormalniał, niestety. Tzn. wciąż jest niebezpieczny, ale bardziej brutalny niż szalony - na szaleństwo w dawnym wydaniu mało zostawili autorzy miejsca i tego zdecydowanie nie lubię. Komiks to przede wszystkim wycieczka z Jokerem po ulicach, melinach, pogoń za odzyskaniem strefy wpływów, kasy (jakie to prozaiczne!) i przede wszystkim mnóstwo krwi, obdzierania ze skóry i, mówiąc zwyczajnie, mięcha. Jest to dosyć nudna opowieść (przepraszam za słowo)- nie zadziwia, nie bawi, rozczarowuje.
Postać Jokera jest sama w sobie ciekawa i myślę, że można ją lepiej wykorzystać, bardziej subtelnie. Cieszą natomiast dobre rysunki, pasujące do klimatu opowieści.
Joker
Brian Azzarello, Lee Bermejo
Wydanie: Egmont 2011 - Obrazy Grozy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz