Kupiłam kiedyś w antykwariacie starą pocztówkę. Nie była szczególnie ładna. Zwróciłam jednak uwagę na wiadomość, którą nadawca zapisał do swojej ukochanej. W kilku zdaniach zawarły się miłość, zazdrość, zawiść i tęsknota. Teraz, gdy o tym myślę, to mam wrażenie, że ta pocztówa była jak mini-odcinek przedwojennej telenoweli. Teraz tak łatwo jest odgrzebać stosy starych zapisanych kartek, wedrzeć się w stary epizod miłosny utrwalony na pocztówce - stać się obserwatorem fragmentu czyjegoś życia. Ani adresatka tej pięknej kartki ani nadawca nie byliby pewnie zadowoleni, gdyby wiedzieli, że ich korespondencja jest czytana przez zwykłego antykwariatowego szperacza. Ci ludzie już pewnie dawno nie są wśród nas. Może zabrała ich wojna a może choroba. Czy się pobrali? Czy się rozstali? Może wiedzą coś o tym inne pocztówki z innych antykwariatów w Hamburgu lub Chicago. A może to była ich ostatnia kartka. Jaka szkoda, że nie doczekam się kolejnego odcinka. To by było dużo sympatyczniejsze niż Big Brother i M jak M.. .
Ogarnia mnie wielka nostalgia, gdy o tym myślę. Tyle pocztówek, tyle listów wysłali do siebie ludzie. Wraz z tymi listami wylali ocean uczuć, które my możemy l większym lub mniejszym powodzeniem łowić do pustych butelek. To trochę, jak łowienie przeszłości - dotykanie powierzchni lustra w poszukiwaniu rysów twarzy, które są tak bliskie i tak zadziwiająco płaskie i chłodne zarazem. Nie interesują mnie żywoty innych osób. Nie interesuje mnie, co robią i o co się kłócą. Ale żywoty z kartek pocztowych to coś innego. Kartki pocztowe mają przynajmniej trzy życia. To z awersu, to z rewersu i to trzecie - adresata. Podziwiam pejzaż wymalowany na jednej stronie, doczytuję się emocji i wzruszeń na drugiej i rozmyślam nad tym, kim byli i co robili ci, którzy takie piękne kartki pisali.
Pocztówki to chwile zaklęte w kartkach papieru. Te stare lubię szczególnie, gdyż wydaje mi się, jakbym brała do ręki magiczny artefakt z zaginionej krainy...
Ogarnia mnie wielka nostalgia, gdy o tym myślę. Tyle pocztówek, tyle listów wysłali do siebie ludzie. Wraz z tymi listami wylali ocean uczuć, które my możemy l większym lub mniejszym powodzeniem łowić do pustych butelek. To trochę, jak łowienie przeszłości - dotykanie powierzchni lustra w poszukiwaniu rysów twarzy, które są tak bliskie i tak zadziwiająco płaskie i chłodne zarazem. Nie interesują mnie żywoty innych osób. Nie interesuje mnie, co robią i o co się kłócą. Ale żywoty z kartek pocztowych to coś innego. Kartki pocztowe mają przynajmniej trzy życia. To z awersu, to z rewersu i to trzecie - adresata. Podziwiam pejzaż wymalowany na jednej stronie, doczytuję się emocji i wzruszeń na drugiej i rozmyślam nad tym, kim byli i co robili ci, którzy takie piękne kartki pisali.
Pocztówki to chwile zaklęte w kartkach papieru. Te stare lubię szczególnie, gdyż wydaje mi się, jakbym brała do ręki magiczny artefakt z zaginionej krainy...